Co takiego w sobie ma śrubka, czego nie ma fischer price?

Bardzo lubię podglądać i podsłuchiwać zabawy Zosi a szczególnie te, na które raczej nie powinnam jej pozwolić. Jak np. wkładanie świeczek do cukiernicy. Odciskanie ich i grzebanie nimi w cukrze.
Chyba powinnam jej tego zabronić, ale skoro nie wyjadała cukru, to uznałam, że nie warto zabraniać jej tak fascynującego doświadczania świata:)
Do zabawy dołączył się papierek po sezamkach.
-Puk, puk! Powiedział papierek do cukiernicy. O! jestem tu! Odpowiedziała świeczka.
Nie warto przepłacać za firmowe, plastikowe zabawki, które często są przekombinowane i zdradzają obsesję projektanta -uatrakcyjnienie dziecięcego gadgetu. Lepiej przymknąć oko na zabawy kuchenne. Że o raju remontowym nie wspomnę. Czego Zosia i Karolek mogli doświadczyć w ostatnim czasie. Śruby, poziomnice, kombinerki, szuflady pełne narzędzi...no, dobra!Tutaj zamilknę, bo już słyszę głosy rozsądku:)
Te zabawy bez zabawek zajmują Zosię bez reszty. Angażują ją na długo. Sama je wyszukuje a my naszą rolę upatrujemy jedynie w tym, aby po pierwsze: było w miarę bezpiecznie, po drugie, żeby nie przeszkadzać, a po trzecie, żeby z zaangażowaniem wysłuchać opowieści o nowym odkryciu naszego ludzika i powiedzieć mu jak się nazywają te nowe "zabawki".
A tak na marginesie: naszym gościom radze powstrzymać się przed słodzeniem herbaty;)

"Zobacz mamusiu! Zosia zrobiła ostre jajo!"

Etykiety: